Skocz do zawartości

arttuu
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Spróbuję trochę opowiedzieć...

Nasza łódka nazywa się Rapsody, to fabryczna Cytra 31 z 1974 roku. Łódka ma blisko 10 m długości i 3,2 m szerokości, waży 5 ton. Napęd na 2 dieslach 1,9 tdi i zetkach Volvo Penta.  Łódka zachowywała się fantastycznie podczas całej podróży, w zasadzie bez jakichkolwiek problemów przez całą podróż.

 

Dzień pierwszy.

Na początek odcinek Ciechocinek - Bydgoszcz, czyli Wisła w części dzikiej (do 718 km) i Wisła uregulowana (od ujścia Tążyny).

Z racji mojego zamieszkania (200 m od Wisły, 500 m od Tążyny) dobrze znam odcinek Ciechocinek - Toruń, choć przy niskim i wysokim stanie wody bywają przygody 🙂 .

Dla mnie Wisła to jedna wielka przygoda i możliwość obcowania z niesamowitą, niespotykaną nigdzie indziej przyrodą. 

Wypływaliśmy przy dość wysokim poziomie wody - około 190 cm na wodowskazie w Toruniu, co czyniło podróż przyjemną i prawie bezstresową. 

Toruń osiągnęliśmy po 2 godzinach podróży przy pięknej słonecznej pogodzie. 

Solec Kujawski po kolejnej półtorej.

Śluzę między Brdą i Wisłą po nieco ponad 4 godzinach - pruliśmy jakby nam się spieszyło 🙂. Z dzisiejszej perspektywy to myślę, że trzeba było bardziej kontemplować podróż, ale cóż .... po czasie brakuje nam tego czego nie mamy.

Na śluzie Brdyujście trochę czekaliśmy na śluzowego w końcu jeden z członków załogi wybrał się do pana śluzowego i w końcu się udało.

Różnica poziomów około 2m.

Śluzowanie poszło sprawnie i znaleźliśmy się na Brdzie i powoli zaczęliśmy zagłębiać się w miasto. 

Niestety cały czas płynęliśmy w stresie, bo podobno był zakaz przepływania pod mostem akademickim, który okazał się katastrofą budowlaną. Gdyby nie udało się przepłynąć pod tym mostem cała nasza podróż do Berlina nie miałaby szans na powodzenie.  Finalnie pod mostem przepłynęliśmy (jak i dziesiątki innych łodzi tego dnia) mimo wystawionych znaków zakazu. 

No i znaleźliśmy się w Bydgoszczy, którą znam doskonale z lądu ale to jak Bydgoszcz prezentuje się z wody to coś ..... wspaniałego. To prawdziwie piękana część Bydgoszczy. Zatrzymaliśmy się w marinie miejskiej usytuowanej tuż przed śluzą miejską w samym centrum Bydgoszczy. Szybkie meldowanie w recepcji i wyszliśmy na starówkę. 

Tu znów nasz zachwyt - Wyspa Młyńska - pięknie zrewitalizowana z pomysłem i dbałością o szczegóły. Wspaniałe miejsce do relaksu - prawdziwie zielona wyspa w centrum dużego miasta.

Wieczór zakończyliśmy włócząc się po restauracjach i pubach, leniwie spędzając resztę pierwszego udanego dnia.

 

 

 

 

 

 

20210724_092715.jpg

20210617_212220.jpg

20210617_212207.jpg

20210724_162627.jpg

20210724_162525.jpg

20210724_150856.jpg

20210724_144731.jpg

20210724_140843.jpg

20210724_132337.jpg

20210724_110038.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugi dzień.

Trasa Bydgoszcz - Nakło

 

Podróż zaczęliśmy przepłynięciem 300 m do Śluzy Miejskiej i półgodzinnym oczekiwaniem - właśnie z drugiej strony śluzował się tramwaj wycieczkowy.

Po prześluzowaniu i uiszczeniu opłaty wypłynęliśmy na ostatni kawałek Brdy (jakieś 600 m) i zaraz pojawiła się Śluza Okole, która jest początkiem Kanału Bydgoskiego łączącego Brdę z Notecią.

Tu (na Kanale Bydgoskim) okazało się, że woda jest zielona. Ilość rzęsy i innej roślinności powodował, że praktycznie płynięcie przypominało momentami przedzieranie się przez bagna (choć przynajmniej mieliśmy świadomość, że głębokość jest ok), albo pływanie w ogórkowej 🙂 

Wstyd się przyznać ale nie doszacowałem ilości śluz na całej trasie. Niby sprawdzałem i orientowałem się ale gdzieś z 10 przeoczyłem (podczas przygotowań na szczęście), więc trochę się zdziwiłem, gdy po przeliczeniu okazało się, że do Nakła mamy za sobą już 8 śluz.

Tu warto coś powiedzieć o śluzowych. W ogromnej większości to bardzo sympatyczni i życzliwi ludzie. Może ze 4 osoby były mrukami lub wręcz niesympatyczne ale ogromna większość to naprawdę super ludzie. Zawsze pytali dokąd dziś chcemy dopłynąć, dzwonili i uprzedzali kolejne śluzy na trasie, a nawet gdy brakowało nam kilkudziesięciu minut na dopłynięcie w godzinach pracy śluzy mówili, że nie ma sprawy i mimo pracy po godzinach bez problemu śluzowali.

 

Nakło leży oczywiście nad Notecią i jak łatwo się domyślić po drodze (tuż przed Nakłem) wpłynęliśmy na Noteć, która okazała się podobnej wielkości jak Kanał Bydgoski więc nadal płynęliśmy w kanale ale przynajmniej ogórkowa nieco się rozrzedziła 🙂 - woda płynąca poprawiła nieco zaleganie rzęsy. 

Przez rzęsę mieliśmy trochę roboty z filtrami - co śluza czyszczenie filtrów wody i płynęliśmy dalej.

 

No i w końcu Nakło...

Marina bardzo ładna z fajną miłą obsługą widać, że Unia dała pieniądze.

Wybraliśmy się do miasta (około 2 km spacerku) na obiad i małe zakupy na dalszą trasę. Po drodze zauważyliśmy stację benzynową (około 1000 m od mariny), więc postanowiliśmy wrócić na łódź, zabrać kanistry i uzupełnić paliwo. Tu małe info - przed podróżą zatankowaliśmy około 400 l ale nie wiedzieliśmy gdzie będzie można uzupełnić paliwo więc w każdym możliwym miejscu uzupełnialiśmy co okazało się dobrą strategią.

 

No i cóż, drugi dzień dobiegł końca a my na mapie prawie się nie ruszyliśmy - to było już trochę frustrujące, bo zrozumieliśmy, że kilometry kilometrami ale śluzy zabierają dużo więcej czasu niż nam się wydawało. (dla potomnych: zakładajcie minimum 30 -40 minut na śluzę, bo inaczej można się przeliczyć).

 

 

 

20210725_163944.jpg

Marina Nakło

 

 

20210725_152937.jpg

Śluza Nakło Wschód

 

20210725_132424.jpg

Połączenie Kanału Bydgoskiego z Górnym Kanałem Noteckim

20210725_132406.jpg

Połączenie Kanału Bydgoskiego z Górnym Kanałem Noteckim

 

20210725_131003.jpg

Ogórkowa

 

20210725_120330.jpg

Kanał Bydgoski i .... ogórkowa

Edytowane przez arttuu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeci dzień

Trasa Nakło - Ujście (około 66 km)

 

Wypłynęliśmy przed dziewiątą, by trafić na początek pracy pierwszej śluzy na naszej drodze. 

Podróż początkowo przebiegała spokojnie i bezproblemowo ale to szybko się zmieniło.

Ogórkowe już się rozrzedziła za to roślinność zalegająca dno dała nam ostro w kość. 

Trasa jest całkowicie zaniedbana przez RZGW - mimo, że mają specjalny sprzęt do wycinania zielska z toru wodnego - NIC z tym nie robią.

Po drodze wyprzedziliśmy starszego pana w żaglówce z napisem Szczecin - spotkaliśmy go ponownie na postoju w Ujściu. Dziękował, że płynęliśmy przed nim, bo inaczej nie dał by rady tej trasy zrobić w jeden dzień.

 

A teraz jak to wyglądało... Na naszej łódce mamy dwa silniki i dwie zetki. Płynięcie polegało z grubsza na ... czyszczeniu zetek z zielska....

Jeden z członków załogi sterował i co kilka - kilkanaście minut przełączał silniki i wysuwał nad poziom wody śrubę. W tym czasie drugi z członków załogi oczyszczał zetkę, która nie była używana. Pot się lał ale na szczęście mieliśmy dwa silniki więc można było cały czas płynąć.

 

Do Ujścia dotarliśmy około 18-stej. Po drodze minęliśmy (po lewej) jakąś przystań i popłynęliśmy dalej, bo według przewodników przystań  miała być koło straży pożarnej. No i coś tam było ale nie budziło naszego zaufania (miejscowi z puszkami piwa, wszystko zarośnięte i zaniedbane). Postanowiliśmy zawrócić. I właśnie wtedy złapaliśmy jakiś kamień ........ jedna śruba mniej ........

Przystań (ta którą minęliśmy) okazała się prywatną przystanią z bardzo miłą obsługą i dostępem do prysznicy i toalety.

Poszliśmy coś zjeść (opcji dużo nie było ale coś się znalazło) i w drodze powrotnej już na terenie mariny znaleźliśmy opór czterolistnej koniczyny - więc założyliśmy, że w dalszej podróży szczęścia nam nie zabraknie 🙂

 

 

20210726_190346.jpg

Czterolistna koniczyna i opór szczęścia na dalszą drogę

 

20210726_190126.jpg

Tu byłem 🙂

 

20210726_185906.jpg

Jedna śruba mniej ...

 

20210726_113618.jpg

Orzeł 

 

20210726_103510.jpg

Noteć 

Edytowane przez arttuu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Dzień czwarty

Trasa Ujście - Drawsko, około 69 km

 

Wpłynęliśmy na Noteć połączoną z Gwdą (w Ujściu). Od tego miejsca Noteć to już piękna mała rzeka. Odcinek od Ujścia do Drawska sprawił nam bardzo dużo przyjemności, piękne okoliczności przyrody i wspaniała pogoda. Podróż przebiegała bez większych problemów choć miejscami było trochę płytko (szczególnie blisko śluz). 

Późnym popołudniem dotarliśmy do Drawska. Piękna marina (widać, że Unia wspomagała), niestety tego dnia nie było bosmana. Był podany telefon i po około 3 godzinach bosman podjechał - tego dnia miał dzień wolny, a ruch jest tak mały, że nie ma specjalnie potrzeby by szukać drugiej osoby. Dostaliśmy klucze z dostępem do łazienki, rozliczyliśmy się i poszliśmy szukać czegoś do jedzenia. Niestety bez powodzenia - restauracja zamieniona na hotel robotniczy dla Ukraińców. Zrobiliśmy więc zakupy i po raz pierwszy w naszej podróży skorzystaliśmy z grilla. Wieczór, grill, woda - coś wspaniałego.

 

 

20210727_185825.jpg

Noteć od Ujścia to już piękna rzeka.

 

20210727_193007.jpg

Marina w Drawsku

 

20210727_185847.jpg

Piękne okoliczności przyrody

 

20210728_093133.jpg

Przylądek na wejściu do mariny ze zrekonstruowaną łodzią

 

20210727_202108.jpg

Tu byłem 🙂 

 

Edytowane przez arttuu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Świetny artykuł, @arttu ale gdzie dalsza część?

 

Planuję podobny rejs, ale w nieco zmienionej trasie. Mam łódkę o podobnym zanurzeniu (holenderską kanałówkę, 3 tony, 7.5m, zanurzenie 80cm), więc bardzo mnie ciekawią perypetie na kanale bydgoskim oraz powrót w górę Wisły od Tczewa do Bydgoszczy. Nasłuchałem się opowieści że Wisła nanosi łachy z ogromną prędkością i tor wodny wytyczony na początku sezonu jest niewiele wart już po miesiącu. Czy w waszej łódce mieliście sonar, żeby sobie jakoś pomóc z omijaniem płycizn?

 

Ciekawi mnie też jak ominęliścis strefę zamkniętą S-12 na północ od Dziwnówka oraz strefy S-6A i S-6C na wschód od Jarosławca. Ja muszę kicać w odległości 2 mil morskich od brzegu, bo dzielność morska łódki i moje uprawnienia mi nie pozwalają na większe szarże.

 

Mój stateczek jeszcze czeka na drobne prace konserwatorskie więc pewnie w sezonie 2023 opływam go tylko po pętli żuławskiej i zatokach, ale plany są wielkie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będzie i część dalsza 🙂

Nie zawsze mam czas a i z weną czasem ciężko.

Wisła to moja pasja (mieszkam 200 m od granicy uregulowana/nieuregulowana, a więc na granicy zaboru rosyjskiego i pruskiego) i faktycznie łatwo nie jest ale ...

Na odcinku uregulowanym raczej niespodzianek nie ma oczywiście nie znaczy to, że wszystko idealnie się zgadza z oznakowaniem (tu jest oznakowanie stałe znakami brzegowymi) - trzeba czytać wodę i raczej się da choć odradzam pływanie gdy woda jest poniżej stanów średnich (lub chociaż niskich w górnym stanie).

tu możesz sprawdzić stan wody w poszczególnych stacjach:

https://hydro.imgw.pl/#map/19.5763,51.1914,6.729437520068234,true,false,false,true,false,false,-

 

W górę rzeki od ujścia Tążyny to już zupełnie inna historia ....... 🙂

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień piąty

Trasa Drawsko - Gorzów Wielkopolski, około 66 km

 

Rankiem kolejnego dnia (28.07.2021) ruszyliśmy dalej by być na śluzie punkt dziewiąta i jak najszybciej dotrzeć do Warty.

Ostatnia śluza na trasie (w Polsce) to śluza nr 22 w miejscowości Krzyż. 

Tu chwila na podsumowanie śluzowania na odcinku Wisła - Warta ... Śluz, jak widać po numeracji, jest 22. W większości obsługiwane są przez przesympatycznych ludzi, z którymi łatwo dogadać nawet śluzowanie w innych godzinach niż wynika to z godzin pracy. 

Cały odcinek od Bydgoszczy do Santoka (ujście Noteci do Warty) jest zaniedbany przez RZGW. Generalnie jest miejscami płytko ale to nie największy problem, dużo większym jest roślinność, która powinna być regularnie przycinana i nawet jest zakupiony odpowiedni do tego sprzęt ale ... Niech poniższa próba/cytat rozmowy ze śluzowym  powie wam jak jest:

JA: Co to jest ta śmieszna łódeczka (pokazałem na to coś)

ŚLUZOWY: Kombajn do wycinania roślinności wodnej (możliwe, że nie użył słowa kombajn).

JA: To czemu nikt nie wycina tej roślinności, płynięcie to była istna masakra.

ŚLUZOWY: Nie ma czasu.

JA: To aż tyle jachtów tędy przepływa ?

ŚLUZOWY: No, ze 2 - 3 tygodniowo.

 

Bez komentarza.

 

Po wypłynięciu na ostatni odcinek Noteci od razu zauważyliśmy, że jest płycej niż do tej pory. Widać, że już żadna zapora nie trzyma wody i ta swobodnie spływa do Warty, której poziom był niski. Zdarzyło się nam parę razy zaliczyć śrubą dno, na szczęście bez większych konsekwencji. 

Po drodze zamówiłem śrubę z dostawą do paczkomatu w Kostrzynie (dość nietypowa odmiana) mając nadzieję, że my i śruba dotrzemy tam w tym samym czasie 🙂 .

Ostatni odcinek Noteci to prawdziwie sielskie widoki. Sama rzeka jest już spora i w miejscu połączenia z Wartą jest niemal tak samo szeroka (och żeby chociaż ze 20 cm głębsza była).

 

W Santoku wpłynęliśmy na Wartę. Minęliśmy przystań i popłynęliśmy dalej nie zatrzymując się - plan na koniec dnia: Gorzów Wielkopolski.

 

Warta po połączeniu z Notecią jest sporą rzeką dochodzącą do 90 m szerokości, jednak stosunkowo płytką. Kilka razy kopaliśmy śrubą dno - na szczęście piaszczyste więc udało się nie stracić kolejnej śruby. Po moich niemałych doświadczeniach z Wisły szukałem jakichś znaków wskazujących tor żeglugowy ale w zasadzie nie ma żadnych oznaczeń poza kilkoma bojkami oznaczającymi niebezpieczne miejsca. Generalnie było bardzo stresująco, bo ciągle trzeba było zastanawiać się nad tym gdzie jest nurt, a i parę razy wpłynęliśmy na mieliznę. Ale ostatecznie wszystko skończyło się dobrze i dopłynęliśmy do Gorzowa Wielkopolskiego. 

Sam Gorzów od strony rzeki prezentuje się pięknie. Zaczęliśmy rozglądać się za mariną...

O marinie w Gorzowie można powiedzieć: "dobrze że w ogóle jest". Szału nie robi. Wprawdzie internet mówi "marina na prawdziwie europejskim poziomie" ale: głębokość na wejściu do mariny taka, że 20 minut walczyliśmy, żeby zejść z mielizny. Za budynek z sanitariatami robi kontener. Połowa basenu portowego zarośnięta. Ale była ciepła woda i okolica spokojna, bo z dala od centrum.

 

 

Pod wieczór udaliśmy się na jedzenie i zwiedzanie Gorzowa. Z mariny jest kawał drogi do centrum więc w jedną stronę na nogach, a z powrotem tramwajem. 

 

20210728_142339.jpg

Santok

 

20210728_142426.jpg

Warta w Santoku

 

20210728_152109.jpg

Gorzów Wielkopolski

 

20210728_152111.jpg

Gorzów Wielkopolski

 

20210728_142331.jpg

Ujście Noteci do Warty

 

20210728_142321.jpg

Warta widziana z Noteci

Edytowane przez arttuu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.03.2023 o 14:38, arttuu napisał:

 

O marinie w Gorzowie można powiedzieć: "dobrze że w ogóle jest". Szału nie robi. Wprawdzie internet mówi "marina na prawdziwie europejskim poziomie" ale: głębokość na wejściu do mariny taka, że 20 minut walczyliśmy, żeby zejść z mielizny. Za budynek z sanitariatami robi kontener. Połowa basenu portowego zarośnięta. Ale była ciepła woda i okolica spokojna, bo z dala od centrum.

 

 

Pod wieczór udaliśmy się na jedzenie i zwiedzanie Gorzowa. Z mariny jest kawał drogi do centrum więc w jedną stronę na nogach, a z powrotem tramwajem. 

 

 

W 2022 roku nie mielibyście tego problemu bo marina była zamknięta. I w tym roku chyba też będzie. 

 

W Gorzowie można stanąć przy bulwarach (brak infrastruktury) i w starym porcie barkowym (po dogadaniu się z lokalsami ale tam też chyba nie ma toalet ani pryszniców). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień szósty

Trasa Gorzów Wielkopolski - Kostrzyn nad Odrą - około 52 km.

 

Było szybko - tylko 4 godziny i dotarliśmy do Kostrzyna nad Odrą, choć obecnie Kostrzyn leży nad Wartą 🙂

Głębokość Warty cały czas na granicy możliwości pływania, a najgorzej było już w samym Kostrzynie koło mostu, tuż przed skrętem do mariny.

 

Marina całkiem przyjemna, miła i bezproblemowa obsługa.

Nasza śruba dotarła do paczkomatu, więc szybki obiad i wymiana śruby - wszystko pasowało. Od dziś mamy znów zapasową śrubę 💪.

 

Blisko mariny jest stacja benzynowa więc korzystając z okazji dokupiliśmy 40 litrów.

 

No i czas zwiedzania - Twierdza Kostrzyn robi wrażenie, a widoki jeszcze większe (wrażenie oczywiście 🙂 ).

 

Jutro koniec polskiej części - wpływamy do Niemiec.

 

20210729_153620.jpg

Widok z Twierdzy Kostrzyn

 

20210729_153140.jpg

Widok na Odrę z Twierdzy Kostrzyn

 

20210729_152023.jpg

Twierdza Kostrzyn

 

20210729_151344.jpg

Widok z Twierdzy Kostrzyn

 

20210729_145125.jpg

Widok z mariny na most drogowy.

Edytowane przez arttuu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień siódmy, a więc już prawie tydzień za nami, a my ciągle w Polsce.

Trasa Kostrzyn nad Odrą - Marienwerder (miejscowość to przypadek, bo już siły nie było płynąć dalej) około 92 km.

 

Wypłynęliśmy z Kostrzyna i kilkaset metrów dalej wpłynęliśmy na Odrę - to naprawdę duża rzeka, choć w porównaniu do Wisły (szczególnie w jej dolnym biegu) jest wyraźnie   mniejsza. Oznakowanie (znaki brzegowe + bojki) jest zupełnie inne niż na Wiśle, więc zanim połapaliśmy się o co chodzi byliśmy już koło wlotu do kanału Odra-Havela. Po drodze minęliśmy najdalej na zachód wysunięty punkt Polski. 

Odra na odcinku od Kostrzyna do Szczecina jest dobrze oznakowana i uregulowana jednak udało się 2 razy trafić na płytszy odcinek i zahaczyliśmy śrubą o dno, na szczęście bez konsekwencji. Prawdopodobnie był to skutek nie trafienia w tor wodny, jako że uczyliśmy się jeszcze oznakowania.

 

Po wpłynięciu na kanał od razu pojawia się śluza koło miejscowości Hohensaaten. Duży obiekt, a ponieważ było to nasze pierwsze śluzowanie w Niemczech to nie bardzo wiedzieliśmy jak się zachować i co zrobić. Zatrzymaliśmy się w złym miejscu (za daleko) i nie doczekaliśmy się reakcji śluzowego, więc jeden z członków załogi poszedł do sterowni śluzowego.

 

Dla potomnych kilka porad i wskazówek:

- łodzie sportowe (tak po niemiecku oznacza się jachty turystyczne) mają na ogół miejsce do cumowania najbliżej wrót (oczywiście nie przy samych wrotach, żeby mnie ktoś opacznie nie zrozumiał ...)

- na pomoście (o ile taki jest) jest radio lub rodzaj domofonu, do którego meldujemy chęć/potrzebę śluzowania - trzeba podać informację w górę czy w dół 🙂 po niemiecku oczywiście.

- na ogół trwa to kilkanaście minut (przygotowanie śluzy do wpłynięcia o ile nie jest gotowa),

- gdy płyną zawodowcy - oni zawsze mają pierwszeństwo - trzeba cierpliwie czekać, aż wszyscy przepłyną. Gdy robi się zator, a zdarzyło mi się to raz na śluzie w Berlinie, to śluzowy zaczął dopychać barki łodziami turystycznymi, ale i tak ponad 3 godziny to trwało.

 

Śluzowanie odbyło się bez problemu, w Niemczech łodzie turystyczne za darmo.

 

Zaraz po wyjściu ze śluzy trafia się na rozwidlenie Odry - Odrę Zachodnią, my płyniemy prosto, czyli na Berlin.

Po prawej stronie znajduje się stacja paliw ale tylko diesla, cena trochę wyższa niż na stacji dla samochodów. My nadal mieliśmy dużo paliwa więc nie tankujemy i płyniemy dalej.

 

Początkowy fragment to płynięcie w zasadzie rzeką i kilkoma jeziorami, przyjemnie i bez stresu - głębokość wszędzie powyżej 2 m, szlak wodny bardzo dobrze oznakowany.

Prawdziwa magia zaczyna się z 10 km od granicy - podnośnia Niederfinow wybudowana w 1934 roku.

Mieliśmy dużo szczęścia, bo gdy dopłynęliśmy do podnośni ta akurat była otwarta i wszystkie łodzie były już w środku, więc z marszu wpłynęliśmy do wanny podnośni. Chwilę trwało zamykanie, a potem cała wanna długości 82,5 m i szerokości prawie 12m wraz z kilkunastoma jachtami i barkami została podniesiona o 36 metrów !

Można było zobaczyć miasteczko znajdujące się poniżej.

 

Obok budowana była (dziś już działa) nowa podnośnia o wymiarach 115x12,5x4,5m.

 

Po wypłynięciu w koryto kanału byliśmy w wielkim szoku - znaleźliśmy się nad miastem w dodatku w kanale szerszym od naszej Noteci i duuuuuużo głębszym - najniższa głębokość jaką zanotował sonar to 2,2 m. Normalnie jak na niemieckiej autostradzie 🙂 ale uwaga !

 

UWAGA !!!

Obowiązuje ograniczenie prędkości (jest różne na różnych odcinkach i wynosi od 8 do 12 km/h), co więcej jak to w Niemczech faktycznie zdarzają się kontrole (spotkałem człowieka, któremu zmierzono czas przepływania między śluzami i wyjęto łódkę do wyjaśnienia sprawy - finalnie puścili go jednak uważać trzeba).

 

Płynąc kanałem w początkowym odcinku płynie się nad drogami i mniejszymi ciekami wodnymi.

Można powiedzieć, że jest to istny majstersztyk inżynierii, jednak po początkowym zachwycie,  niestety na dłuższą metę nużący.

Podróż odbywała się bezproblemowo i finalnie pokonaliśmy ponad 90 km. Na minus: bardzo mało marin przez co  trzeba dokładnie przemyśleć dokąd chce się dopłynąć, nasz dystans wynikał po części z tego, że nie było gdzie się zatrzymać.

 

Wieczorem dotarliśmy do mariny koło miejscowości Marienwerder. Fajne miejsce, z dobrym jedzeniem, miłą obsługą i przyjaznymi okolicznościami przyrody.

Ceny nieco wyższe niż w Polsce ale do przeżycia.

 

 

20210730_112752.jpg

Połączenie Warty i Odry

 

20210730_092810.jpg

Połączenie Warty i Odry

 

20210731_093739.jpg

Kanał Odra Havela za Niederfinowem

 

20210730_171203.jpg

Kanał i miejsce przeładunkowe barek

20210730_161201.jpg

Wyjście z podnośni Niederfinow

 

20210730_155449.jpg

Podnośnia Niederfinow i nasza łódeczka 🙂

 

20210730_155151.jpg

Wejście do podnośni Niederfinow

 

20210730_154921.jpg

i znów podnośnia Niederfinow

 

20210730_141348.jpg

Pierwsza śluza (oddziela Odrę od Odry Zachodniej)

 

20210730_124345.jpg

Najdalej na zachód wysunięty punkt Polski

 

20210730_120805.jpg

Most Siekierki – Neurüdnitz (fajny obiekt historyczny, a w przyszłości fragment szlaku pieszo-rowerowego)

Edytowane przez arttuu
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Dzień ósmy,

Trasa Marienwerder  - Berlin, około 65 km

 

Podróż kanałem była nurząca, więc z radością przywitaliśmy urozmaicenie w postaci śluzy koło Oranienburga. W sumie na naszej trasie od podnośni w Niederfinowie do Berlina były dwie śluzy (druga już w samym Berlinie).

Kawałek za Oranienburgiem wpływa się na kilka połączonych kanałami jezior i monotonia się kończy. Niemcy mają dużo sprzętu - na każdym jeziorze są setki łódek (dosłownie) i wielkich jachtów (nawet 15 -20 m długości i około 4 metrowej szerokości). Nasz jachcik w Polsce będący jednym z większych tu nagle zmalał do poziomu średniaka (i to raczej w dolnym zakresie średniactwa 😀).

Kawałek za Oranienburgiem wpływa się w granice administracyjne miasta Berlin i tu warto powiedzieć o jednym szczególiku - w granicach administracyjnych miasta Berlin jest ponad 180 km dróg wodnych (to tak dla porównania jak Wisłą z Torunia do Gdańska).

Wpłynęliśmy do ścisłego centrum przez śluzę Plötzensee i tu mały wypadek się nam wydarzył .... Nasz grill i jeden z członków załogi wpadł do basenu śluzy. Niestety ratując załoganta straciliśmy grill - od lipca 2020 nasz grill spoczywa w basenie śluzy Plötzensee (ciekawe czy nadal ?) 🙂.

 

Kawałek za śluzą ktoś z wycieczkowego statku coś do nas krzyczał (po niemiecku) i pokazywał palcami gest liczonych pieniędzy ale nie rozumiemy niemieckiego więc uznaliśmy, że to chyba nie do nas 😀💪.

No cóż .......  to było do nas.

 

Berlin zasady ........

W samym centrum Berlina jest bardzo wąsko pod mostami i pływa od zaj...nia tramwajów wycieczkowych (na prawdę szybko). W związku z tym, że widoczność jest ograniczona muszą ustalić między sobą pierwszeństwo przepływania (bo inaczej ciągle by się zderzali 😀), więc obowiązuje nakaz używania UKF-ki i ustalania pierwszeństwa przejścia pod mostami. My o tym wiedzieliśmy ale nie wiedzieliśmy o drugim, oczywistym warunku - żeby dogadać się UKF-ką z Niemcem trzeba mówić po .... niemiecku oczywiście. W związku z tym w centrum Berlina obowiązuje zakaz pływania łodzi turystycznych między godziną 10.30 a 19-stą, chyba, że posiada się UKF i dysponuje umiejętnością posługiwania się przepięknym niemieckim językiem 😀. My nie mieliśmy niestety tej drugiej rzeczy, znaczy umiejętności i to doprowadziło do pewnych konsekwencji ...

 

W samym Berlinie chcieliśmy dopłynąć do darmowego miejsca postojowego w centrum (jakieś 200 m od Bundestagu i 300 od Bramy Brandenburskiej) i prawie nam się udało .... Byliśmy może z 1000 m od celu gdy na horyzoncie (znaczy pod mostem) pojawiła się wodna policja.

Oczywiście jako jedyna turystyczna jednostka na widoku zostaliśmy schwytani. Dobiliśmy do burty policji i zaczęła się rozmowa o zakazie pływania po Berlinie (na szczęście obie strony dysponowały językiem angielskim) bez aktywnej UKF-ki, na co pokazaliśmy naszą UKF-kę wzbudzając niemałą konsternację u pana policjanta. Jednak po chwili przypomniał sobie, że nie dysponujemy drugim czynnikiem, czyli znajomością języka niemieckiego w związku z czym to tak jak byśmy nie mieli UKF-ki. No ale chyba literalnie warunek spełniliśmy, bo nic nie wspomniał o mandacie (czym byli bardzo zdziwieni później spotykani Niemcy, którym opowiadaliśmy naszą historię) i zaproponował, że odeskortują nas do darmowego miejsca postojowego, na co ochoczo się zgodziliśmy, bo w końcu to miał być cel naszej podróży.

 

Dopłynęliśmy do pomostu i po szybkiej obsłudze łodzi wyruszyliśmy na podbój Berlina (no może podboik).

Fantastyczne wielokulturowe miasto... Sami berlińczycy mówią na siebie Berlinersi, co trochę oddaje mieszankę kultur, języków, obyczajów, która tworzy unikalny klimat miasta.

 

20210801_110254.jpg

Budynek Bundesratu

 

20210731_191253.jpg

To chyba oczywiste ...

 

20210731_185657.jpg

Bundestag

 

20210731_185218.jpg

Havela w centrum Berlina

 

20210731_184717.jpg

Darmowe miejsce postojowe (bez prądu i toalety)

 

20210731_182105.jpg

Nasza eskorta 😀

 

20210731_175304.jpg

Havela i nabrzeża przemysłowe na obrzeżach Berlina.

Edytowane przez arttuu
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Dzień dziewiąty i dziesiąty

Zwiedzanie Berlina i Trasa Berlin - Poczdam, około 50 km.

 

Korzystając z 24 godzin darmowego postoju w centrum Berlina wyruszyliśmy na zwiedzanie.

Cała niedziela to zwiedzanie - głównie muzeum techniki, które jest naprawdę przeogromne. Zachęcam do zwiedzania. My dodatkowo mieliśmy szczęście w postaci darmowego wejścia do Muzeum Techniki, ponieważ trafiliśmy na pierwszą niedzielę miesiąca.

Na obiad kebab u prawdziwego Turka 😁 (nigdy nie omijam tego punktu będąc w Niemczech - nie wiem o co chodzi ale smakuje tam zawsze wyśmienicie).

 

Koniec końców wieczorem trzeba było opuścić miejsce parkingowe więc popłynęliśmy do mariny na obrzeżach Berlina, gdzieś na tym akwenie: 52.49198390710254, 13.480538573577439. Przyjemne miejsce z miłą obsługą. 

Kolejnego dnia wyruszyliśmy do Poczdamu. Tym razem nie przez centrum, a obrzeżami Berlina. Po około 2 godzinach podróży trafiliśmy na jedyną śluzę na drodze i ... obstrukcja. Był poniedziałek więc wiele barek pływało po kanałach, a barki mają zawsze pierwszeństwo przed łodziami sportowymi. Czekaliśmy na możliwość prześluzowania blisko 3 godziny, w końcu śluzowy widząc co się dzieje (przy pomoście dla łodzi turystycznych już nie było miejsca, a łodzi oczekujących na śluzowanie było ponad 30) zaczął dokładać po jednym - dwie łodzie do śluzowanych barek. No i jakoś poszło ...

 

Do Poczdamu dotarliśmy około 17-stej więc trzeba było szybko orientować się z miejscem na nocleg. W pierwszej (największej marinie) nie było miejsc ale jak zwykle sympatycznie zostaliśmy poinstruowani, gdzie szukać w innych marinach. Udało się bardzo łatwo w ośrodku sportowym (tak mi się wydaje), warunki ok, infrastruktura raczej wysłużona ale było wszystko czego nam trzeba i blisko do miasta.

 

Do miasta na obiad (rachunek to zgroza - Poczdam jest typowo turystyczną miejscowością, więc i ceny są pod turystów) i zwiedzanie Parku Sanssouci - blisko 300 hektarów z pałacami, rzeźbami, fontannami i przepięknie utrzymanymi alejkami i oczywiście roślinnością. Polecam każdemu kto tam zawita - zwiedzanie parku jest darmowe, wejście do pałaców w określonych porach i jest płatne.

 

Zwiedzanie zakończyliśmy już po zmroku. Kolejny udany dzień.

Kolejnego dnia musimy zadbać o paliwo (na wszelki wypadek) i zaczynamy nasz powrót.

 

20210801_115529.jpg

Muzeum Techniki w Berlinie

 

20210802_195219.jpg

Plac w centrum Poczdamu

 

20210802_210549.jpg

Chiński Pawilon w Parku Sanssouci

 

20210802_202336.jpg

Park Sanssouci

 

20210802_204302.jpg

Pałac w Parku Sanssouci (jeden z wielu).

Edytowane przez arttuu
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Dzień  jedenasty, dwunasty i trzynasty.

Trasa Poczdam - Szczecin (około 200 km)

 

Ciężko było zebrać się do powrotu, więc od rana poświęciliśmy jeszcze trochę czasu na zwiedzanie Poczdamu. W sumie zebraliśmy się około 12-stej.

Po drodze dotankowaliśmy około 80 litrów paliwa (w Poczdamie jest kilka stacji paliw na wodzie) i ruszyliśmy w drogę powrotną. 

Z niepokojem obserwowaliśmy poziom wody w Odrze, Warcie i Noteci i doszliśmy do wniosku, że powrót tą drogą może się nie udać. 

Zrodził się pomysł powrotu morzem ale ...... nigdy nie pływaliśmy po morzu. 

A tymczasem płynąc w drodze powrotnej przepływaliśmy przez kilka jezior i nie omieszkaliśmy trochę popływać - może to ostatnia okazja.

Powrót był dość nudny - podróż kanałem jak już się opatrzy i emocje opadną zaczyna być męcząca i strasznie się dłuży, ale nie ma co narzekać 🙂 przynajmniej wody pod kilem więcej niż stopa.

Pierwszy nocleg zaliczyliśmy w tej samej marinie co w drodze do Berlina czyli w miejscowości Marienwerder. Dotarliśmy wieczorem i niestety już bosmana nie było. Kolejnego dnia z kolei wypływaliśmy tuż po ósmej rano i jeszcze bosmana nie było więc nie było komu zapłacić, co za pech 😉 

Drugiego dnia powrotu dopłynęliśmy do najdalej wysuniętego punktu Polski na zachodzie i tam przybiliśmy do brzegu i przenocowaliśmy. Mariny tam nie ma ale był kawał betonowego brzegu do którego mogliśmy się przywiązać. W pobliżu pole biwakowe (głównie Niemcy) i sporo sklepów, bazarów itp. atrakcji dla naszych zachodnich sąsiadów (ponoć niektórzy z nich mieszkają tu cały rok).

Trzeciego dnia popłynęliśmy w dół Odrą dopływając do Szczecina. Na początku było trochę płytko ale mniej więcej od Gryfina Odra jest mocno uregulowana i cały czas jest kilka metrów głębokości. Płynęło się bezstresowo i całkiem szybko jak na naszą łódź - średnia prędkość powyżej 13 km/h.

Sam Szczecin widziany z poziomu wody to prawdziwie piękne miasto. No i przygotowany i przystosowany do obsługi łodzi 🙂

Zatrzymaliśmy się w marinie na Wyspie Grodzkiej. No i ruszyliśmy zwiedzać i jeść 🙂.


 

20210803_120732.jpg

Poczdam

 

20210805_134214.jpg

 

 

20210803_170840.jpg

Ładny houseboat

 

20210804_153327.jpg

Budynek nowej podnośni w Niederfinowie

 

20210805_153812.jpg

Szczecin

 

20210805_154244.jpg

Szczecin - marina

 

20210805_154033.jpg

I więcej Szczecina

 

20210805_153856.jpg

I znów Szczecin z poziomu wody

 

20210805_164458.jpg

I nasz łódka w .... Szczecinie 🙂

 

Edytowane przez arttuu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie miałem spytać jakie osiągaliście średnie prędkości przelotowe, bo sam planuję zrobić podobny rejs. Nie w tym nadchodzącym sezonie, ale na przyszły mocno się nastawiam. Prędkość około 10-13km/h to mniej więcej tyle ile moja łódka wyciąga w trybie ekonomicznym i komfortowym.

 

Czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przelotowo to jesteś ograniczony przepisami. Zależnie od szerokości kanału 8 lub 12 km/h. Tych szerokich na tej trasie to ja nie widziałem za wiele...

W Berlinie jak będziesz płynął 13 km/h to gwarantuję że będzie mandat. Policja wodna jest dosłownie wszędzie. Ale 10 km/h przy oficjalnym limicie 8km/h pewnie przejdzie. 

Tylko na Landwehr kanal jest 6 km/h. I warto tyle płynąć żeby nacieszyć się możliwością płynięcia przez park w centrum miasta. 

Ja płynąłem w tym roku średnio 9-10 km/h. Łódką która osiąga 77 km/h. Wypłynięcie na Odrę (w tym roku bylo głęboko) było czymś naprawdę odświerzającym 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dzień czternasty i piętnasty

Trasa Szczecin - Dziwnów około 100 km

 

Rozpoczęliśmy podróż na Zalew Szczeciński dość wcześnie, bo nie było jasne jak jest z mostem zwodzonym w Wolinie - internet mówił różne rzeczy, więc woleliśmy nie ryzykować spędzenia nocy w Wolinie ale ........

Podróż przez zalew była dość powolna - niestety zapłaciliśmy frycowe początkującego - po wyjściu na zalew skręciliśmy w prawo próbując płynąć 1 -2 km od brzegu. To okazało się dużym błędem, bo głębokość była bardzo mała (miejscami poniżej 80 cm), a do tego bujna roślinność dała się we znaki naszym śrubom - co chwila walka z wyplątywaniem zielska. Na horyzoncie pojawiła się burza i kilka kilometrów przed nami zaczęło błyskać, a niebo zrobiło się czarne. Taka pogoda nieco przerażała. Finalnie burza przeszła dosłownie kilkaset metrów od nas ale i tak powiało i pobujało.

Do Wolina dotarliśmy koło 13-stej. Sprawdziliśmy możliwość przepłynięcia pod mostem i okazało się, że się nie mieścimy mimo, że znak pokazywał 2,8 m (a tą wysokość przechodzimy) to brakowało ze 30 cm. 

Zacumowaliśmy przed mostem, ktoś nam powiedział o której będzie otwarcie, a ponieważ czasu było dużo poszliśmy na obiad do Wolina. No i to był błąd ....., bo informacja o godzinie otwarcia była nieprawdziwa. Most otwarto gdy byliśmy na obiedzie 🙂. Telefon do pana obsługującego okazał się niepotrzebny - średnio miły pan powiedział, że dziś już otwarcia nie będzie. Trzeba było czekać do następnego dnia. Nic fajnego zwłaszcza, że zbyt wielu atrakcji nie znaleźliśmy (po prawej osada stylizowana na czasy środka średniowiecza). Cóż - trzeba być uważnym i nie wierzyć pierwszej z brzegu osobie. (dla potomnych - nie pamiętam jakie są godziny otwierania tego mostu 🙂 )

Następnego dnia wyruszyliśmy w drogę do Kamienia Pomorskiego - wybór taki, bo blisko do pociągu, którym zamierzaliśmy wrócić do domu porzucając łódź w marinie.

Nie znając akwenu próbowaliśmy opłynąć Wyspę Chrząszczewską od prawej strony (wschodu) i okazało się to niemożliwe (płytko i most na małej wysokości), więc nadłożyliśmy kilka kilometrów. Finalnie dotarliśmy do Kamienia Pomorskiego, zainstalowaliśmy się w marinie i ruszyliśmy do Dziwnowa na przywitanie z morzem. Pogoda zrobiła się piękna, więc plażowanie w ostatnim dniu wakacji było iście relaksujące.

W Dziwnowie jest stacja benzynowa na wodzie i co ważne ceny identyczne jak dla samochodów - skorzystaliśmy.

Plażowanie, powrót do Kamienia Pomorskiego i pakowanie .... Koniec tego etapu przygody. Pokonaliśmy ponad 30 śluz, przepłynęliśmy ponad 1000 km rzekami i kanałami.

Morze nas przerażało więc cały czas biliśmy się z myślami co dalej. 

Tymczasem kolejnego dnia (niedziela) pociągiem do domu (to też przygoda - pierwszy raz od ponad 20stu lat !).

Jutro do pracy ...

To koniec jednego etapu ale nie koniec naszej przygody...

 

20210806_142003.jpg

Wolin

 

20210807_100113.jpg

Most zwodzony w Wolinie

 

20210807_140954.jpg

W końcu pierwszy dzień plażowania (dwa tygodnie płynęliśmy, żeby to zrobić 🙂 )

 

20210807_180917.jpg

Okolice Dziwnowa

 

20210807_203738.jpg

A taki widoczek w Kamieniu Pomorskim przy ostatniej lampce wina.

 

Edytowane przez arttuu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dzień szesnasty

Trasa Kamień Pomorski - Kołobrzeg - około 70 km

 

Ponieważ było to nasze pierwsze wyjście na morze (w odległości do 2 Mm od brzegu i w ciągu dnia), to mieliśmy ogromnego stresa.

Żeby zminimalizować ryzyko śledziliśmy pogodę i szukaliśmy okna pogodowego z możliwie niską falą (lub bez 🙂).

Ponieważ skończyły się wakacje to najlepiej gdyby okno pogodowe było to blisko weekendu - takie wymagania postawiliśmy Stwórcy 😉.

Nawet zakupiliśmy kilkumiesięczny dostęp do aplikacji Wind Guru, dzięki czemu z dużą precyzją można było przewidywać kiedy można będzie płynąć.

 

Pierwsze okno pogodowe Stwórca zapewnił nam w piątek i w dodatku dał nam morze z falą od 0 do 10 cm - idealnie !

Tym razem podróżowanie wiązało się z bardzo trudną i czasochłonną logistyką, którą musieliśmy uprawiać. Z domu do miejsca cumowania łodzi jechaliśmy autem. Jedna osoba przejeżdżała autem do kolejnego portu, a reszta załogi płynęła. Tak już było do samego Gdańska, ale z każdym przepłyniętym kilometrem byliśmy bliżej domu i odległości z przejazdem samochodem były coraz krótsze (choć jakość dróg i tak powodowała, że za każdym razem dojazd zajmował 3,5 do 4,5 godziny).

 

No cóż wracając do rejsu...

Wypłynęliśmy z Kamienia Pomorskiego wcześnie rano uwzględniając konieczność zatankowania w Dziwnowie i godziny otwierania mostu zwodzonego w Dziwnowie.

Czas wyliczony idealnie - skończyliśmy tankowanie i po pięciu minutach otworzył się most.

Serce waliło gdy pierwszy raz w życiu znaleźliśmy się na morzu. Na szczęście to było idealnie gładkie, aż trudno było uwierzyć.

Pogoda piękna i cały rejs w idealnych warunkach pogodowych. Pod koniec pojawiły się drobne zmarszczki na wodzie ale to i tak było nie więcej jak 20 cm.

 

Pierwsze koty za płoty 🙂 

 

Podróż zajęła około 4,5 godziny. Dla bezpieczeństwa płynęliśmy na dwóch silnikach uzyskując prędkość około 13 - 13,5 km/h. 

No i Kołobrzeg zdobyty.

 

Tu mała dygresja - nie wiedzieliśmy jak i czy trzeba kogoś pytać o pozwolenie na wpłynięcie do portu więc popełniliśmy faux pas po prostu wpływając. 

Teraz już wiem - trzeba przez UKF lub telefonicznie zapytać kapitana portu o pozwolenie. Na stronie internetowej można znaleźć potrzebne numery i kanały (oczywiście UKF tylko dla tych z uprawnieniami).

 

Ponieważ pogoda (fala) miała się popsuć - resztę weekendu spędziliśmy w porcie korzystając z możliwości plażowania.

Kolejny kawałek - może w następnym tygodniu - jeżeli Stwórca da nam pogodę 🙂.

 

 

20210813_100422.jpg

Most zwodzony w Dziwnowie

 

20210813_100855.jpg

Wyjście z portu w Dziwnowie

 

20210813_101253.jpg

Morze podczas naszego rejsu

 

20210813_151055.jpg

Kołobrzeg

 

20210813_151156.jpgCzęść portowa Kołobrzeg

Edytowane przez arttuu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...