Skocz do zawartości

Chorwacja


bestboats.pl
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 254
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

Grzesiek ale to nie jest jednorazowy przypadek, może Rysiek się wypowie na ten temat

 

Nie zauważyłem pytania, sorki  :P

 

Co do puszek, butelek itp - w Chorwacji za każdą sztukę płacą 0,50 kn (povratna naknada), czyli za 14 szt gościu ma 1 E. Samemu nie chciało mi się nigdy do sklepu zanosić a butelek po Karlovacko albo winie kilka dziennie lądowało w zawiązanej reklamówce w koszu. Jak gościu nie ma lenia we krwi to za 1 poranek zapełni bagażnik takiego Audi kilka razy i dzięki temu właśnie na takie Audi będzie go stać. Dzięki takiej polityce nie leży to wszystko w rowach jak u nas  :)

 

 

Napisz cos o Jardanie,ja plywalem po jeziorze na Slowacji Liptowska Mara i mam zle zdanie o ich infrastruktorze i podejsciu do przyjezdnego.

Na Slowacji wszystko co ich to Private,obcy von,a jak sie wkupilem to w efekcie zaplacilem duzo wiecej jak u nas,a i tak nie moglem zacumowac przy knajpie,,,,,bo nie miala pomostu dla gosci.

 

Ja w Chorwacji czuję się jak w domu zawsze tak jestem podejmowany  :) Miłe słowo i nawet w Lučkoj kapetaniji kobita się uśmiecha  :) Oni zdają sobie sprawę że z tego żyją i jeśli sami nie próbujemy być udupliwi to wraca do do nas zwielokrotnione.

 

Jak poprosiłem właściciela żeby pomógł mi namierzyć bosmana, bo drzwi przez 3 dni były zamknięte to do niego zadzwonił. Tamten odpowiedział, że za to że bardzo dobrze zacumowałem żeby nikomu nie przeszkadzać, na porządnej linie a nie jak Czesi na sznurku od prania u niego nic nie muszę płacić, bo on nie musi pilnować mojego pontonu jak się wiatr większy zrobi. W tym roku cumowałem na bojce właściciela apartmana u którego mieszkałem więc oczywiście też wszystko gratis było. Dodatkowo dostałem zapewnienie że jakbym miał problem z powrotem z morza to mam do niego dzwonić i za friko albo on albo jego kumple mi pomogą.

 

Na Rabie cumowałem przy molo z knajpy - też oczywiście za free - no może niezupełnie bo chodziliśmy tam na obiady/kolacje ale to i tak najlepsza a chyba i najtańsza knajpa była. Jak zwijałem się do domu to od właściciela knajpy dostałem jeszcze litr Rakiji 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55E - 2 pokoje, kuchnia, łazienka i taras. Od morza tyle że mógłbym na upartego cumę wiązać do poręczy z balkonu  :)

 

Widok z tarasu robiony szerokim kątem więc wygląda dalej do morza niż w rzeczywistości.

72.JPG

 

Gumjak przypięty do bojki na przedłużeniu mola. 18 m w prawo wywiany w nocy z gumjaka Meteor.

 

27.JPG

 

Często nam towarzyszył  :)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Metajna na Pagu czyli paski zalew. Bojka, molo i kawałek wybetonowanej plaży należą do właściciela apartamentu. Jak przyjechali Słoweńcy z gumjakiem to 2 razem na bojce sobie dyndały w dryfie  :) Jakby to były skorupy trzeba by myśleć o cumie rufowej a tak luz.

 

20.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
Czeka nas długa zima więc musimy znaleść tematy zastępcze skoro nie wolno pisaś o dętkach  >:D to Rysiek i Grzesiek napiszcie coś o zjawisku" bory" w Chorwacji  jakie jest Wasze zdanie i doświadczenia z nią  byłem w Chorwacji trzy razy i nie miałem okazji jej spotkać .Znajomy który wrócił w tym roku z Chorwacji najadł się strachu  na prawie 8 metrowej łodzi podczas bory. ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż z borą właściwą jako taką w Chorwacji na morzu się nie spotkałem i całe szczęście, bo prawdopodobnie nie pisałbym dziś na tym forum. Zdarzyło mi się natomiast doświadczyć kilku dni w ciągu 10-ciu pobytów kiedy bora zaznaczała swoją obecność w sposób mocno umiarkowany. Zamknięte były nadmorskie odcinki autostrad i Jadranki dla ruchu ciężarówek z naczepami, motocykli i kamperów.

 

Na morzu, no cóż, można sobie wyobrazić wiatr wiejący z prędkością 100-150 a nawet 200km/h. Co ciekawe z osobistego przekazu Chorwata żyjącego i zawodowo zajmującego się morzem (doktor instytutu morskiego w Splicie) dowiedziałem się, że sporym zagrożeniem dla rybaków nie jest np fala która na Adriatyku podczas bory niekoniecznie musi być wysoka i najczęściej taka nie jest, ale bryza zdmuchiwana z grzbietów fal, którą człowiek musi oddychać. Ponoć kilkanaście minut oddychania taką mieszanką soli wody i powietrza wystarcza żeby człowiek przeniósł się do krainy wiecznych łowów.

Przykładem działania tejże bryzy jest wyspa Pag. Prawie pozbawiona roślinności właśnie za względu na to że od kanału velebitskiego wieje bora. Plusem bory natomiast jest to że suszą na tym wietrze pyszną szynkę - prsut.

 

Nadejście bory można zauważyć. Jeśli czuć chłodny wiatr od lądu szczególnie przy wysokich pasmach Velebitu i rzadziej Biokova a do tego ukażą się nam jęzory chmur nad górami to znaczy że należy spieprzać ale to chyba każdy kto pływał w Chorwacji wie.

 

8)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trogir, Ciovo, Split, Marina to dla mnie rejon, przez który co najwyżej startuję w kierunku jakichś zadupi  :) Najbliżej stacjonarnie w tych okolicach to byłem w Grebasticy i Sumpetarze ale obie miejscowości od Trogiru to ponad 30 km mierzone powietrzem no i było to w 2004 więc o kant taki namiar  :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rysiek z tym spieprzaniem to wiesz zależy jak daleko i czym wypłyniesz oczywiście są prognozy które bezwzględnie należ znać wypływając natomiast relacje innej osoby z mariny mającej 6 mertowego Quicksilvera były takie że żadnych oznak i nagle fala i wiatr biorąc pod uwagę kabinówkę i sztywny kadłub też nie było im do śmiechu oczywiście nie była to bara z wiatrem o prędkości 100 kilometrów bo jak sam piszesz raczej nie było by tej relacji.Obie panie z tych łodzi zareagowały odmiennie jedna zeszła pod pokład i zdrowaśki :o druga odczekała do powrotu i powiedziała nigdy więcej >:D.Pływając po Bałtyku wybierałem dni nie dla mojej łodzi chcąc zobaczyć jak się zachowa łajba i nie raz wystarczyło minąć główki i po chwili zawracać korzystając z  nieuwagi fal bo waliło bardzo nieprzyjemnie.Nawet raz w kapitanacie zgłaszając powrót usłyszałem "ma pan rację to ma być przyjemność" oczywiście to też nie była jakaś ekstrema bo wtedy kapitanat reguluje sprawy wyjścia w morze.Znawcy sztuki podają miesiące które są raczej wolne od bory lub nie jest tak intensywna ale temat ciekawy. Wracając do szynki niech sobie robią ale np. w poniedziałki do południa i wtedy niech wieje. ;D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bo bora jest właśnie taka upierdliwa  ;D Gdzieś już to kiedyś opisywałem, ale powiem i tu, że sam osobiście widziałem, jak gościu wypłynął sobie w Zivogosce na materacu tak ze 300-400m za plażowe bojki. Siedziałem na tarasie, kiedy poczułem zimny oddech śmierci na plecach, który był nagły aczkolwiek trwał może ze 3 sekundy. Pomyślałem - o, coś z tego będzie, bo wcześniej przez tydzień jak coś zawiało to człowiek miał wrażenie że farelkę ktoś za plecami włączył. Po chwili poczułem 2 zimny podmuch trwający już może z 10 -15 sekund, wtedy wstałem i zobaczyłem wyłażące znad Biokova strzępy rozdmuchanych chmur.

 

Wtedy wiedziałem, że tam już wieje i wiedziałem że zejście głównego podmuchu nastąpi nie dalej niż za 5-7 minut. Pomyliłem się - nie trwało to dłużej niż 2. Zabrałem koc i 2 ręczniki ze sznura wrzuciłem na łóżko do pokoju, wylazłem i zobaczyłem że z reszty prania na sznurach zrobiły się chorągwie. Pozbieranie reszty zajęło mi niecałą minutę, ostatnią koszulkę za słabo trzymałem i poszła z łomotem na pinię rosnącą przed tarasem.

 

Biała mgiełka przeleciała po morzu w kierunku wspomnianego na początku pływaka na materacu.

 

Miał jedno szczęście, że działo się to nie dalej niż z 500 m od bazy gdzie chłopaki ciągali spadochron i inne banany więc trochę sprzętu pływającego mieli. W tym samym momencie usłyszałem wycie silnika ich łodzi wychodzącej na pełnej kurwie jak to mówią od samego brzegu (czego nie wolno, bo do 250 m jest zakaz ślizgania w całej Cro).

 

W tym momencie gościu na materacu już też płynął w pełnym ślizgu i nie wiem jak by się to skończyło, gdyby nie fakt, że spadł lub zeskoczył z tego materaca. W kilka sekund później chłopaki go podjęli i przywieźli na brzeg. Materac długo obserwowałem aż zniknął mi w bryzie z oczu. Pewnie dotarł bezproblemowo na Hvar. Jak ktoś wie jak wygląda brzeg Hvaru to wie o czym mówię. Podejrzewam że na przybojowej przy wietrze rzędu 80-100 km/h (tyle wtedy podawali w wieczornych wiadomościach) do 10 minut z chłopa zostałyby najwyżej kąpielówki :-X

 

Co do psutu, to suszy się go zdecydowanie później. Gdzieś od listopada, kiedy bora nie zwalnia poniżej 40-50 km/h i wieje non stop przez kilka tygodni. Daje to pewność, że żadna mucha ani inny latający zwierz nie ma prawa wystartować i tejże szynki obsrać czy na niej jajek złożyć  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bo bora Daje to pewność, że żadna mucha ani inny latający zwierz nie ma prawa wystartować i tejże szynki obsrać czy na niej jajek złożyć  :)

 

ZNAWCA tematu i w dodatku literat.

SZACUN !

[/quote

 

Fakt Piter czyta się jak książkę i choć jeszcze tam nie byłem to po wcześniejszych fotach opisy Hrvata są bardzo realistyczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego obok tych fajnych relacji i fotek należy napisać o sprawach mniej przyjemnych lecz bardzo ważnych żeby urlop na łodzi nie zamienił się w piekło na wskutek fatalnego zauroczenia .Podobnie sprawa wygląda np.z nurkowaniem które zaliczyłem w Turcji wszystko fajnie piękne zdjęcia nurkowanie w basenie zero problemów ale jak stanołem na pomoście w pełnym rynsztunku i Turek mówi skacz do morza  ??? to pierwsze co pomyślałem niech sobie wsadzi to euro gdzieś ja ide do pokoju ale jak zobaczyłem publikę na pomoście to myślę nie moge zrobić obciachu i skoczyłem zdałem egzamin i zrobiłem  licencję  8) natomiast z perpektywy czasu myślę czy potrzebny był ten stres który wynikał z pewnej niewiedzy- pewnie tak . ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopaki, literat ze mnie taki jak z koziej dupy trąba także nie słodźcie  :P

 

Opowiem jeszcze jeden epizod z tego roku, w ramach  tego o czym Jacek wspomniał a mianowicie żeby urlopu nie zakończyć na bardzo osobistym dokarmianiu rybek.

 

Mianowicie w tym roku zdarzyło mi się zostać zaczepionym przez Polaka z córą w wieku mojej młodej (ok 9 lat) czy nie podholowalibyśmy ich na camp Sv. Duh z Zubovici na pontonie Explorer (gdyby ktoś nie wiedział to taki z worka foliowego z jakiego robi się materace plażowe). Gdyby nie to że młoda miała łzy w oczach i generalnie że z nim była powiedziałbym mu sp.... i pogonił wiosłem.

 

Mieli do przepłynięcia niby niewiele, bo zaledwie jakieś 1600 m., tyle że w poprzek paskiego zalewu a w międzyczasie od Sv. Duha zerwał się wiaterek i na Jadranie zrobiło się w okolicach 4B przy czym przy podmuchach mogło być i koło 6 na moje oko. Oczywiście chodzi o wiatr a nie wysokość fali, bo w Chorwackich zatoczkach i innych zakamarkach między wyspami to Admirał Francis Beaufort raczej nie hulał  ;).

 

Ale do rzeczy. Rozsądny tatuś próbując wrócić na samym starcie z plaży (całe szczęście że w tym miejscu) w Zubovici połamał plastikowe wiosła. Ze środków ratunkowych mieli ze sobą ... deskę do pływania. Tak taką z odpustu jakie można kupić na każdym kramie w Cro za parę kun.

 

Dzięki temu że płynęliśmy z Meteorem miałem linę do ciągnięcia. Tej małej dałem kamizelkę mojej żony a żonie moją. Ja jakoś wolę bez chyba że robi się naprawdę gorąco i szybko spieprzam do brzegu :D  Płynąc praktycznie prawie na wolnych obrotach dociągnąłem ich na Sv. Duh. Całe płynięcie trwało lekko licząc 20 minut, co normalnie zajęłoby mi max 3, ale gdybym dodał gazu to wyrwałbym im te uszko mocujące i byłoby po zabawie, bo ten sprzęt ma 2 komory - tuba i dno, takie które się pompuje 2 dmuchami jak ktoś dużo pali.

 

Od Chorwata natomiast dowiedziałem się dość ciekawej metody jak sobie radzić przy silnym wietrze przy umarciu silnika a wierzcie mi mają doświadczenie, bo leciwe Tomosy dalej są tam często spotykane a pływają przez 300 albo więcej dni w roku.

 

Mianowicie silnik umiera, znosi nas w przysłowiowe pisdu albo na inne skały. Absolutnie nie rozkładamy wioseł bo i po co. Zawsze to dodatkowy żagiel dla wiatru  ;) Wyrzucamy kotwicę na maksymalnie długiej lince. Jak kotwiczną mamy za krótką na dany akwen i kierunek znoszenia to łączymy ją skutecznie, pewnie i bez nerwów (fajnie się im gada jak na tych drewnianych krypach spędzają na morzu więcej niż my w robocie) z cumą czy innymi dostępnymi na pokładzie. Na koniec zapalamy papierosa (ponoć to jest najtrudniejszy moment całej operacji) i czekamy na przyjaciela, po którego dzwonimy jeśli mamy telefon a jeśli nie to po prostu czekamy aż ktoś zechce naszym przyjacielem zostać.

 

Po tym instruktarzu zapytałem - Ivan a co z falą? Przecież przyjdzie większa i mnie wywali razem z całym gumjakiem i ch... mi kotwica pomoże! Odparł spokojnie jak zawsze zresztą ... A co do zimy zostajesz u Hrvatskoj  ;D

 

Ale żeby nie było, że taki straszny cykor jestem i że pływałem tylko przy flaucie  :P

 

;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mianowicie silnik umiera, znosi nas w przysłowiowe pisdu albo na inne skały. Absolutnie nie rozkładamy wioseł bo i po co.

Rysiek, jestem fanem Twoich opowieści - dawaj dalej  :-\ ;D :D

P.s. - a na filmiku to grzejecie po kanale velebickim, choć trochę wąsko mi się wydaje ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

P.s. - a na filmiku to grzejecie po kanale velebickim, choć trochę wąsko mi się wydaje ?

 

Wiało i nie trafiłem a paske vrata i popłynęliśmy do Pagu na lody  :P A na poważnie to w pełnym rodzinnym składzie nie miałem sumienia na velebitski wypływać bo tam fala była ze 2-3 razy większa i połowę wody z fal mielibyśmy na pyskach a córę musiałbym do dna przydepnąć żeby mi jej nie katapultowało za burtę  :D

 

Na velebitski popłynąłem sam dzień później i pomimo tego, że fala była tej samej wielkości nie przeszkadzało mi to zbytnio, bo jak siadłem na tylnej ławeczce przy 1/2 gazu przy tej fali większość brałem na dno bo takim sprzętem jak mój w pojedynkę można dość precyzyjnie trafić w odpowiednie miejsce na fali  regulując prawie wyłącznie otwarciem przepustnicy ;D

 

Chorwaci określają "fale" bury (bory) na velebitskim mianem, że woda się w nim gotuje. Choć sam tak intensywnego zjawiska na oczy nie widziałem, bo to raczej trzeba właśnie późną jesienią albo zimą tam być, to nie sposób nie przyznać im racji w nomenklaturze.

 

Gotujące się wody Senja

 

Jest jeszcze taka opowiastka zapożyczona z cropli:

 

Hej! :)

 

...

Ciekawa historia z tym miejscem się wiąże, gdy podczas wojny bałkańskiej stacjonowali potem tu amerykanie, zaparkowali koło tej twierdzy po lewej stronie na lekkim zboczu pojazd z rakietami ziemia- powietrze. Ot miał strzec Pag i okolice przed intruzami. Amerykanie jak to oni, nie słuchali wyspiarzy o silnych wiatrach Bora...eeee...oni tornada maja i sie nie boją! :) Pewnego dnia niestety przyszła Bora i źle umiejscowiony transporter powoli zsunął się do Jadranu. Załoga pojazdu miała szczęście bo akurat byli na obiedzie w swoim kampie postawionym i przytwierdzonym nieopodal. Ponoć wybiegli gdy usłyszeli wielki pluuuusk ! :)

Co niektórzy na wyspie, podtrzymują fakt że do dziś nie znaleziono na dnie transportera. No cóż, jak wiadomo prądy pod mostem są podczas Bory baaardzo silne :)

 

...

 

Chodzi o rejon paskiego mostu.

;D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij


×
×
  • Dodaj nową pozycję...